Image Slider

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

PIERWSZY RAZ W MIKOŁAJKACH



Cześć Kochane!
Moje wakacje dobiegły końca. I choć moje serce mogłoby zamieszkać w Zakopanem, w tym roku wraz z moją drugą połówką zdecydowaliśmy się udać na mazury. Cały wyjazd był dość spontaniczny i trwał zaledwie kilka dni. Jednakże jak na tak krótki pobyt uważam, że odhaczyliśmy to co najważniejsze w tamtym rejonie. Jeśli jesteście ciekawe, jak wyglądała nasza mała wyprawa zapraszam do dalszej części posta. Być może kogoś zainspirują poniższe słowa...





Mikołajki - były celem naszej podróży. Jest to miasteczko w województwie warmińsko-mazurskim liczące około 4 tysiące mieszkańców i dwa razy więcej turystów.  My choć nie jesteśmy fanami miejskiego tłoku znaleźliśmy miejsce idealne do odpoczynku. Muszę jeszcze dodać, że trudno było znaleźć coś konkretnego jeden dzień przed wyjazdem na dodatek w samym środku lata. Aż nie mogliśmy uwierzyć w to jak dobrze trafiliśmy szukając zakwaterowania idealnego dla takich "odludków" jak my. Mowa tu o Hoteliku Mazurska Chata, który znajduje się jednocześnie w szczerym polu i blisko centrum. To połączenie sprawiło, że miło wspominamy pobyt w tamtym miejscu. Spokój jaki tam panował czuło się już po kilku minutach pobytu tam. Czyste, pachnące i zadbane pokoje, a na dodatek śnieżnobiałe ręczniki na każdy dzień, to coś czego potrzebowałam. I nie myślcie, że jestem Pancią do kwadratu! Ten wyjazd miał być zwieńczeniem zdobycia tytułu magistra, który kosztował mnie ogrom nerwów i jeszcze więcej zdrowia. A z racji tego, że nasz wyjazd był niezwykle krótki (3 doby) postanowiliśmy przeznaczyć trochę więcej kasy na zakwaterowanie niż normalnie.



To niewielkie lecz niesamowicie malownicze miejsce dysponuje szeregiem atrakcji szczególnie dla fanów wodnych eskapad. Nasza dwójka nie ma zielonego pojęcia o jakiejkolwiek żegludze, a kajakiem pływaliśmy tylko raz. Na dodatek naszą umiejętność pływania ciężko zaklasyfikować do któregoś z ogólnie znanych stylów. Dlatego w trosce o nasze życie i zdrowie (heh) postanowiliśmy a w zasadzie ja postanowiłam wybrać się na stosunkowo łatwy spływ kajaków. Bo być na mazurach i nie popływać kajakiem lub łódką, to jak być w Zakopanem i nie znaleźć się na Krupówkach.  Jak już wcześniej wspomniałam szukałam spływu najłatwiejszego i najbezpieczniejszego z możliwych. Po niezbyt długim research'u znalazłam spływ na trasie Krutyń - Ukta. Jest on prosty, niezbyt długi bo trwa około 4 godziny, a cała trasa liczy sobie około 13 km. Jeśli szukacie trasy idealnej na wypad z dzieciakami, lub dla osób nie umiejących pływać, bądź mających jakiekolwiek lęki związane z wodą, to ta opcja będzie najlepszą z możliwych.
Koszt wynajęcia  kajaka to 45 zł bez względu na to czy jest on 1 czy 2 osobowy.
Cała trasa jest piękna, wokoło pełno dzikich kaczek, ptaków, bocianów a nawet krów. (Jeśli nie widzieliście jeszcze mini relacji na naszym kanale YT to serdecznie zapraszam)





Mam dla Was jeszcze kilka rad odnośnie wyboru kajaka. Na jaki się zdecydować jedno czy dwu osobowy?

Kajak dwuosobowy:
- jest idealny dla pary, która potrafi się zsynchronizować wiosłując. w przeciwnym razie Wasz kajak będzie płynął od brzegu do brzegu, a nie środkiem koryta.
- jest idealny dla pary z której tylko jedna osoba będzie wiosłować. Jedna osoba jest w stanie ogarnąć temat machania wiosłem. Spotkaliśmy wiele par, matek z dziećmi które zdecydowały się na ten wariant.

Kajak jednosobowy:
- nie popsuje Wam nerwów
- panowanie nad kajakiem będzie o niebo łatwiejsze
- nie przemoczycie się za bardzo, osoba będąca z przodu w kajaku 2 osobowym nie umiejąca wiosłować może ochlapać osobę siedząca za nią tak, że nie zostanie na niej sucha nitka

Zgadnijcie jaki kajaka wybraliśmy? Oczywiście 2 osobowy, bo romantyczniej, bo taniej, bo to nasza pierwsza tak długa trasa kajaczkiem! Zgadnijcie kto wysuwał takie argumenty wypożyczając kajak? Oczywiście, że ja (biedny Seb!). Dziś już wiem, że nie był to najlepszy wybór. Wiosłowało nam się ciężko. Trudno było nam zgrać się wiosłując. Oczywiście przecież jedno z nas mogło wiosłować, ale nie ze mną te numery. Ja muszę spróbować wszystkiego, a machanie wiosłem to coś dla mnie w sam raz. Przecież nie znajdę lepszej okazji na trening :) O zgrozo! Nigdy więcej! Na dodatek byłam cała mokra! I o ile mokre ubrania zniosę to wodę na okularach korekcyjnych niekoniecznie. Po 4 godzinnej nerwówce spływ dobiegł końca, masa spalonych kalorii musiała zostać uzupełniona dlatego najwyższy czas coś zjeść.



Knajpkę w której można zjeść w Mikołajkach znajdziesz wszędzie tam gdzie sięgniesz wzrokiem. Tawerny ciągną się wzdłuż brzegu jeziora, a i w centrum miasta ich nie brakuje. Za radą internetu wybraliśmy się do Spiżarni. To był strzał w 10! Pyszne jedzenie, ze średniej półki cenowej w tak pięknym domowym otoczeniu. Czy muszę mówić więcej! Zupa kurkowa obłędna, sałatka z łososiem palce lizać, słynne mazurskie kartacze też niczego sobie. Byłam zadowolona z każdej zamówionej tam potrawy, mój facet również. Dodatkowo przemiła obsługa, która warta była 10% napiwku. Moje słowa mogą Was przekonać lub nie! Ale spotykanie codziennie tych samych ludzi na kolacji nie mogło być czystym przypadkiem.

Desery zawsze jedliśmy przy brzegu jeziora i zazwyczaj były to gofry z bitą śmietaną i owocami.


Zachód słońca zawsze oglądaliśmy siedząc na jednej z ławek przy jeziorze. Było obłędnie i magicznie! Z chęcią wydłużyłabym nasz pobyt o kolejne kilka dni.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz