Hej!
W dzisiejszym poście przychodzę do Was z kosmetycznymi zużyciami ostatnich miesięcy. W tym zestawieniu znalazły się produkty do higieny i pielęgnacji ciała, włosów, twarzy, kolorówka, coś do manicure hybrydowego oraz jeden zapach. W torbie na zużyte kosmetyki zaczyna brakować już miejsca, dlatego niedługo pojawi się kolejny wpis z denkiem.
Serdecznie zapraszam poniżej.
Standardowo zaczynamy od produktów do mycia ciała. Jak już Wam wspominałam w poprzednich wpisach lubię żele marki Fa oraz Balea, w szczególności za niską cenę, śliczne zapachy, wydajność oraz brak podrażnienia czy wysuszenia po ich użyciu. Na zdjęciu wyjątkowo udane zapachy: arbuzowy żel Fa oraz Balea pachnąca melonem i karambolą.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Stosunkowa nowość w moim zbiorze to żele marki Alterra. Mają świetne składy, nie podrażniają ani nie przesuszają, są wydajne, dobrze się pienią oraz bajecznie pachną, do tego stopnia, że korzystał z nich mój mąż. Dwa orzeźwiające zapachy, które zużyliśmy - limonka i agawa oraz plumeria i pomelo, z powodzeniem sprawdzą się latem. Na pewno do nich wrócę.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Ostatni produkt, który zużyłam w tej kategorii to energetyzujący żel marki Yves Rocher o zapachu maliny i mięty pieprzowej. To gęsty, dość wydajny, wzorowo pieniący się produkt, który skutecznie umila prysznic swoim zapachem. Niestety zauważyłam, że po niektórych użyciach przesuszał moją skórę. Nie wiem, czy była to kwestia wody, która w owym czasie była dość twarda czy jednak tego żelu.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Nawilżający balsam do ciała z dodatkiem bio aloesu marki Alterra, dostałam od Marty i okazał się być produktem, który mocno przypadł mi do gustu. Pozostawiał skórę idealnie nawilżoną, bez warstwy tłustego filmu, był wydajny, posiadał specyficzny, ale jednocześnie delikatny zapach, dlatego umilał mi ten etap pielęgnacji. Mam silny awers do mocnych, przytłaczających zapachów balsamów do ciała, stąd ten sprawdził się świetnie. Jedyny minusem jest jego dostępność, gdyż można go było zakupić chyba wyłącznie na rynku niemieckim.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Natura Siberica, Frozen Berries, to witaminowy szampon do włosów o genialnym, naturalnym składzie i średniej mocy. Bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy, odbija włosy u nasady, jednocześnie jej nie przesuszając i nie podrażniając. Jest szalenie wydajny, wystarczył mi na 3 miesiące regularnego mycia, dodatkowo świetnie pachnie. Dostępny stacjonarnie, m.in.: w Drogerii Hebe w cenie regularnej 25.99 zł / 400 ml, online taniej. Na pewno do niego wrócę!
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Nivea, głęboko oczyszczający micelarny szampon z ekstraktem z melisy cytrynowej, przeznaczony do włosów przetłuszczających, to jeden z pięciu dostępnych na rynku z serii MicellAIR. Skutecznie doczyszczał, pozostawiając włosy sypkie i uniesione, lecz czasem powodował swędzenie skóry głowy. Posiada dość rzadką konsystencję, przez co jego wydajność jest mocno średnia. Dostępny w niemal każdej drogerii, gdzie jego cena regularna wynosi około 20 zł / 400 ml, często można go dostać w promocji.
♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
L'Oreal Paris, Elseve, Magiczna Moc Olejków, maska odżywcza z olejkiem kokosowym, to genialny produkt, do którego z pewnością wrócę. Świetnie dociąża, wygładza i definiuje niesforne pasma, pozostawiając włosy lśniące i pięknie błyszczące. Można go stosować na wiele sposobów, jako maskę, odżywkę lub serum na końcówki. Piękny, kokosowo - budyniowy zapach tego produktu, o którym nie sposób nie wspomnieć, pozostawał na włosach przez długie godziny, a czasem nawet do kolejnego mycia! Dzięki gęstej konsystencji, wydajność maski jest wzorowa, a opakowanie o pojemności 400 ml pozwala cieszyć się nią przed długie miesiące.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Yves Rocher, Płukanka octowa z malin, ma na celu nadanie włosom blasku, jednak u mnie średnio się sprawdziła. W dzieciństwie babcia czasem robiła mi płukanki na moje gęste i długie włosy, sięgające pasa, z wykorzystaniem octu spirytusowego i choć szczerze tego nie lubiłam, ze względu na intensywny zapach, to o dziwo, efekt był dostrzegalny. Przy produkcie Yves Rocher, mimo zastosowania w składzie octu winnego, blask kosmyków jest słabo wydobyty. Owszem włosy są gładsze, łuski domknięte, a zapach produktu jest śliczny, jednak zupełnie nie utrzymuje się na pasmach. Opakowanie w moim przypadku nastręczało trudności z odpowiednim dozowaniem produktu, dlatego przelałam go do buteleczki z atomizerem. Zabieg ten z pewnością przysłużył się wydajności tej płukanki, gdyż zapobiegło to jej nadmiernemu wylewaniu. Czy dam temu produktowi jeszcze jedną szansę? Nie wiem.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Nie ma denka bez suchych szamponów! I choć tak jak kiedyś już tu wspominałam, wolę szampony marki Nivea, to te z Batiste również dają radę i zazwyczaj wpadają do moich zbiorów, gdy akurat trwa na ich zakup korzystna promocja. Tutaj akurat orientalna wersja zapachowa, ale wszystkie ich kompozycje nie zawodzą.
Przetestowałam również, dzięki uczestnictwu w Klubie Recenzentki Wizaż.pl, nowości tejże marki w trzech wariantach, przeznaczonych do różnych potrzeb. Na zdjęciu wersja do włosów zniszczonych oraz nawilżająca. Szampony z nowej serii mają dużo mniej białego nalotu, przez co błyskawicznie można go
wyczesać. Włosy po jego użyciu są pachnące, uniesione u nasady i
mięciutkie. Klasyczne szampony Batiste przetestowałam już niemal w każdej wersji
zapachowej, jednak zapach nowej serii nawilżającej skradł całkowicie
moje serce. Co do nawilżenia czy regeneracji zniszczonych pasm, nie oczekiwałabym cudów, gdyż to tylko suchy szampon, do takich zadań, używam produktów stricte do tego przeznaczonych. Polecam!
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Antyperspirant w sztyfcie marki Lady Speed Stick, o zapachu sadu owocowego, w ostatnim czasie jest moim ulubionym produktem z tej kategorii. Chroni przed nadmiernym poceniem, nie podrażnia, spokojnie można go użyć po depilacji, ma piękny owocowy zapach, który nie jest duszący i męczący. Dodatkowo nie pozostawia białych czy tłustych plam na ubraniach. W upalne i intensywne dni czasem nie wystarcza, jednak w sezonie zimowym i wiosennym sprawdził się wzorowo. Jego wydajność jest satysfakcjonująca, co więcej dość często można go kupić w promocji w cenie poniżej 10 zł. Polecam!
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Żel do golenia marki Isana, o zapachu kwiatu moreli i aloesem, jak i Isana MEN, przeznaczony do skóry wrażliwej
idealnie sprawdzają się w swojej roli. Odpowiednio zmiękczają włoski,
zapewniając łagodne i dokładne golenie. Nie podrażniają, są wydajne, tanie, a ten o zapachu kwiatu moreli dodatkowo ślicznie
pachnie.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Be Beauty, Regenerujący krem do rąk z maliną arktyczną, przeznaczony do suchej skóry, odpowiednio nawilża i pielęgnuję skórę dłoni. Sama z siebie raczej nie skusiłabym się na krem z Biedronki, jednak koleżanka z ówczesnej pracy namiętnie go używała, a jego śliczny zapach roznosił się w całym pokoju, dlatego przekonałam się do jego zakupu. Produkt ma gęstą konsystencję, dzięki czemu jest wydajny, szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy, której szczerze nie znoszę, a co najważniejsze ładnie nawilża i wygładza skórę. Nie wiem, czy nadal dostępny jest w ofercie Biedronki, jeśli tak, to polecam!
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Cien, Food For Skin, Odżywienie z Papają, krem do rąk, pochodzący z asortymentu kolejnego dyskontu, tym razem Lidla. To lekki, szybko wchłaniający się produkt, zapewniający przyzwoity poziom nawilżenia. Jednak jego zapach był mocno chemiczny i nie należał do najprzyjemniejszych. Jeśli miałabym zdecydować, który krem lepiej się sprawdził, to bez wątpienia byłby to ten z Biedronki.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Płyn micelarny marki Nivea, Micell Air, do skóry wrażliwej i nadwrażliwej, nie przypadł mi do gustu, mimo wielu pozytywnych recenzji na jego temat. Co najważniejsze w większości przypadków nie radził sobie z dokładnym usunięciem makijażu. Muszę jednak przyznać, że nie podrażniał i nie wysuszał wrażliwej skóry wokół oczu. Jego wydajność oraz cena również była przyzwoita, gdyż dorwałam go na jednej z promocji w Drogerii Superpharm za 10 zł.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Bielenda, Fresh Juice, Nawilżający żel do mycia twarzy z bioaktywną wodą cytrusową, fajnie sprawdził się do mycia buzi mojej i mojego męża. Delikatnie, a jednocześnie skutecznie oczyszczał skórę, nie przesuszając jej i nie podrażniając. Dodatkowo miał cudowny zapach, który umilał każdorazowe jego użycie. Szczerze polecam!
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Miya Cosmetics, My Wonderbalm, I Love Me, odżywczy krem z olejkiem z róży, bardzo dobrze sprawdził się w ramach pielęgnacji skóry w okresie zimowym. Jego treściwa formuła nie wchłania się do matu, pozostawiając na twarzy delikatny film. Najczęściej stosowałam go w dni bez makijażu oraz na noc, dzięki czemu rano skóra była napięta, mięciutka oraz odżywiona. Pod makijaż również sprawdzał się dobrze, jednak czasem wzmagał wyświecanie się strefy T. W jego składzie znaleźć można, m.in.: olejek makadamia, sezamowy, słonecznikowy, a także ekstrakt z alg i witaminę E, jednak brak w nim jakichkolwiek niepożądanych składników - silikonów, parafiny czy olejów mineralnych. Jego delikatny różany zapach z pewnością umila pielęgnację. Opakowanie zawiera aż 75 ml produktu, dodatkowo dość często dostępny jest w promocji, m.in. w Drogerii Superpharm, gdzie sama go zakupiłam z upustem za jedyne 15 zł.
♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Avene, Cleanance, emulsja ochronna do cery tłustej i trądzikowej 30 SPF, nie przypadła mi szczególnie do gustu. Ma dość lekką formułę, jednak w kontakcie ze skórą tępo się rozprowadza, a co gorsze bieli skórę. Początkowo pozostawia cerę mocno matową, co nie do końca mi odpowiada, gdyż wolę nawilżający efekt. Wzmaga świecenie się cery, co jest szczególnie uciążliwe, gdy mamy nałożony makijaż. Emulsja zamknięta jest w poręcznym opakowaniu wyposażonym w pompkę, co pozwala na precyzyjne dozowanie produktu. Najprawdopodobniej został wycofany, jednak nie ma to znaczenia, gdyż i tak nie kupiłabym go ponownie.
♥♥ / ♥♥♥♥♥
Organic Series, Lactobionic Acid Cream, to świetny krem z dodatkiem 10% kwasu laktobionowego. Delikatnie złuszcza i nawilża cerę, wycisza zmiany trądzikowe oraz przyspiesza ich gojenie się. Skóra po jego zastosowaniu jest subtelnie rozjaśniona, wygładzona, napięta. Absolutnie nie podrażnia ani nie działa komadogennie. Jedyny minus jaki dostrzegam, to dostępność tego produktu oraz zaporowa cena na stronie producenta. Mnie natomiast udało się go kupić po rekomendacji makijażystki, bezpośrednio w jej salonie, w bardzo atrakcyjnej cenie. Kiedyś na pewno do niego wrócę.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Soraya, Plante, krem pod oczy wygładzający, ze składnikami pochodzenia naturalnego, dla cer mało problematycznych. Delikatnie nawilża, jego formuła jest dość lekka, szybko się wchłania, dzięki czemu stanowi świetną bazą pod makijaż. Jego działanie czasem jednak było dla mnie za słabe. Dlatego jeśli potrzebujecie mocnego nawilżenia tej strefy, to niestety nie będzie on produktem dla was. Zamknięty w uroczej, poręcznej tubce o pojemności 15 ml, dość często dostać go można w promocji za około 10 zł. Dla cer mało wymagających lub jako pierwszy produkt z tej kategorii, szczerze go polecam.
♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Lovely, No More Dark Circles, mocno kryjący korektor pod oczy, ładnie radził sobie z przykryciem cieni pod oczami, w moim przypadku zapewniał średni poziom krycia. Dostępny w dwóch wariantach kolorystycznych, ja zdecydowałam się na odcień 02 - jasny, żółty beż. Nie przesusza delikatnej skóry pod oczami, nie wchodzi w zmarszczki, a przypudrowany utrzymuje się przez cały dzień. Korektor wyposażony w praktyczny gąbeczkowy aplikator, zapewniający precyzyjne nakładanie. Choć nie jest szczególnie wydajny, to przy cenie regularnej 16,49 zł jest przyjemnym produktem. W toaletce czeka już nowe opakowanie, tym razem w odcieniu 01, zakupione na jednej z rossmannowych promocji.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Catrice, Camouflage Cream, korektor kryjący, stosowałam głownie do tuszowania niedoskonałości cery, czasem jako bazę pod cienie. Ze względu na swoją kremową, jednak dość tępą konsystencję, nie używałam go pod oczy. Jest naprawdę trwały, wydajny i tani, pod koniec jego zużywanie już naprawdę mnie męczyło. Dostępny w kilki odcieniach, mój był w kolorze 010 Ivory. Raczej nie wrócę ponownie.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Eveline, Advanced Volumiere, skoncentrowane serum do rzęs 3w1, stosowałam wyłącznie jako bazę pod tusz. Zaaplikowanie tego produktu na kilkadziesiąt sekund przed nałożeniem
maskary, gwarantuje wydłużenie, pogrubienie oraz rozdzielenie rzęs.
Bardzo wydajny kosmetyk, który w szybki sposób stuninguje nasze rzęsy za
około 15 zł.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Miss Sporty, Studio Lash Volume, to jedna z moich ulubionych drogeryjnych maskar. Świetnie radzi sobie z delikatnym
podkręceniem, wydłużeniem oraz rozdzieleniem rzęs. Dodatkowo
wyposażona została w silikonowy aplikator, które bez wątpienia jest moimi
ulubionym. Jej wydajność również jest przyzwoita, gdyż wynosi około 3- 4 miesięcy, co w przypadku produktów drogeryjnych zasługuje na wyróżnienie. Wciąż do niej wracam.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Miniatura Collistar Mascara Volume Unico, dostałam jako dodatek do zakupów. Nie zrobiła na mnie wrażenia mimo, że to kosmetyk selektywny. Jej trwałość nie była spektakularna, pod koniec dnia osypywała się i
robiła delikatny "efekt pandy". Może trafił mi się trefny egzemplarz,
nie testowałam również pełnowymiarowej wersji
♥♥♥ / ♥♥♥♥
Dwa eyelinery w pisaku L'Oreal Paris, Superstar, Superliner oraz Golden Rose, Precision Eyeliner o podobnych właściwościach. Wyposażone zostały w precyzyjne, miękkie końcówki, łatwo sunące po powiece. Początkowo czerń jest naprawdę intensywna, jednak z biegiem godzin od aplikacji blednie i gdzieniegdzie pojawiają się mikroprześwity. Na wyróżnienie zasługuje ich wydajność, spokojnie wystarczą na kilka miesięcy codziennego użytkowania. Miałam już wiele podejść do tego rodzaju produktu, jednak nie jestem fanką eyelinerów w pisaku, zdecydowanie precyzyjniej kreska wychodzi mi przy użyciu tego w kałamarzu.
♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Mshare Reinforcement gel, który zamawiam ze strony Aliexpress.com oraz Semilac Extend Base to bazy, którymi z powodzeniem można przedłużyć, utwardzić czy nadbudować krzywą C paznokcia. Przyjemnie się aplikują oraz wzorowo poziomują na płytce. Konsystencja produktu marki Mshare jest dość wodnista, jednak przy odpowiedniej wprawie nie nastręcza problemów. Natomiast baza marki Semilac jest idealnie gęsta, dlatego świetnie sprawdza się przy nadbudowywaniu krzywej C. Oba produkty są szalenie wydajne, jednak to, co znacząco je różni, to cena. Baza marki Semilac aktualnie kosztuje 37,99 / 7 ml, natomiast Mshare, w zależności od kursu walutowego, około 8 zł / 10 ml. I to właśnie produktu z chińskiej strony internetowej wykończyłam już kilka buteleczek i gdy jedna zbliża się do dna, zamawiam kolejną.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
Woda perfumowana Giorgio Armani, Si, którą szczerze uwielbiam. W jej składzie znaleźć można: czarną porzeczkę, wanilię, frezję, szypr, paczulę, drzewo sandałowe, które wydają się być połączeniem idealnym, tworząc ultrakobiecą mieszankę. Przypadnie on do gustu miłośniczkom słodkich, kwiatowych, nieco orientalnych zapachów. Zapach ten jest szalenie uniwersalny, odpowiedni zarówno do pracy jak i na wieczorne wyjście. Trwałość tych perfum również zasługuje na wyróżnienie, gdyż aplikowane rano, wyczuwalne są do godzin wieczornych. To numer jeden wśród mojej kolekcji perfum, gdyż z jednej strony jest słodki, z drugiej natomiast nienachlany i delikatnie intensywny. Uwielbiam! Oczywiście w użyciu jest już nowa buteleczka tego zapachu, gdyż nie wyobrażam sobie nie mieć go w swoich zbiorach.
♥♥♥♥♥ / ♥♥♥♥♥
_________________
Sporo zużytych produktów, które wykończyłam głównie pod koniec 2019 r. i na początku 2020 r.
W kącie czeka już kolejna torba zapełniona zużytymi kosmetykami, które w przyszłości doczekają się swojego wpisu.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz